Przygotowywałam się właśnie do rocznicy największego rozczarowania
literackiego 2018 roku. Jednak gdy wieczorem zajrzałam do Internetu
okazało się, że inni nie byli równie rozczarowani jak ja: "Z nienawiści do kobiet" Justyny
Kopińskiej zostało książką roku w kategorii non-fiction w plebiscycie portalu
LubimyCzytać.
Rocznica będzie miała miejsce 8 marca. To właśnie na ten
dzień planowana była premiera książki, wielokrotnie zapowiadana w mediach.
Dzień Kobiet, tytuł o kobietach... Nietrudno skojarzyć oba fakty. Biorąc
jeszcze pod uwagę poprzednie dokonania autorki, wysnułam - jak sądzę, podobnie
jak wiele innych osób - wniosek, że najnowszy zbiór reportaży Kopińskiej będzie
poświęcony przemocy wobec kobiet. Czy też ogólnie - motywem przewodnim tekstów
będą postacie kobiece.
Nic bardziej mylnego.
Zbiór otwiera tekst o Violetcie Villas. Przyjemny,
biograficzny reportaż, zupełnie nie w stylu autorki. I jakoś tak nie na miejscu
- spodziewałabym się tu raczej nazwiska Angeliki Kuźniak, autorki
"Marlene" i "Papuszy", a nie Kopińskiej, specjalistki od
najbardziej brutalnych spraw, od których "Polska odwraca oczy". Ale
skoro książka o kobietach, 8 marca, to może jednak ma to jakiś sens?
Po lekturze kolejnych rozdziałów można odnieść wrażenie, że
jednak nie ma. Po bardzo ciekawym tytułowym reportażu o molestowaniu żołnierek
trafiamy na artykuł o gwałconej przez księdza dziewczynce. Tekst jest
szokujący, poruszający i bulwersujący, dokładnie w stylu autorki. Przyjemność z
lektury (chociaż w przypadku takich wydarzeń trudno używać tu słowa
"przyjemność...") może psuć jedynie fakt, że mogliśmy przeczytać go
już w Dużym Formacie (opublikowany był w styczniu 2017), przed premierą książki
był też wielokrotnie przypominany na facebookowym profilu Gazety Wyborczej.
Podobnie zresztą jak ten o "Dyrektorze więzienia, który chciał być
więźniem" (tekst z 2016 roku). Całości dopełnia artykuł o traktowaniu osób
homoseksualnych przez kościół. Wszystko to tematy ważne i warte poruszenia -
ale czy powinny były znaleźć się w zbiorze reklamowanym hasłem "Z
nienawiści do kobiet - 8 marca"?
Na koniec czeka nas wywiad z autorką. Kopińska opowiada o szczegółach
swojej pracy, zarówno tematach, które wybiera, rozmowach z bohaterami i
bohaterkami, aż po sposób, w jaki pisze. O ile bardzo szanuję autorkę za odwagę
w podejmowaniu trudnych tematów, o tyle jej warsztat nie ciekawi mnie na tyle,
bym ze spokojem przyjęła fakt, że rozmowa na temat jej własnej osoby zajmuje
całkiem sporą część niewielkiej przecież, bo ledwo 220-stronicowej, książki.
Podsumowując, książka sprawia wrażenie, jakby ktoś bardzo się
spieszył, żeby wykorzystać, że autorka jest na fali i wydać cokolwiek, byle
szybko. Że reportaże nie mają wspólnego mianownika? Nieważne! Że część juz była
publikowana? Oj tam. Nadal mało stron - dorzućmy wywiad! Niektóre teksty mają
wspólny mianownik, inne wcale. Stali czytelnicy/czki Dużego Formatu znają
większość z nich - ale nie na tyle długo, by trzeba było o nich przypominać.
Szkoda, że książka ukazała się w takiej formie. Myślę, że wystarczyło dać
autorce trochę czasu, a można by było wydać spójny zbiór reportaży. I nie
dopychać kolejnych stron wywiadem.
"Z nienawiści do kobiet" nie jest książką złą. Wręcz przeciwnie. Jest dobrze napisanym zbiorem ciekawych tekstów. Problem polega na tym, że
obiecano nam zupełnie co innego, niż dostaliśmy.
Komentarze
Prześlij komentarz